BIOGRAFIA BRATA ZENONA ŻEBROWSKIEGO
(1898 - 1982)
"Kurp największy apostoł Japonii" - tak pisał po śmierci brata Zenona Żebrowskiego, 90-letniego franciszkanina, najbliższego współpracownika ojca Maksymiliana Kolbe włoski miesięcznik "Monde e Missione".
Władysław Żebrowski przyszedł na świat w wielodzietnej rodzinie chłopskiej we wsi Surowe k/Myszyńca z rodziców Józefa i Anny Kozonów. Trudno ustalić dokładnie datę urodzenia. Sam br. Zenon, będąc już w sędziwym wieku, zwykł mawiać: "Tak naprawdę, to nie wiem, kiedy się urodziłem, bo metryki poszły z dymem". Jednakże w większości opracowań wymienia się najczęściej datę 22.09.1898r. Niewykluczone, że miał "odpisane" co najmniej 7 lat. Być może tak "odmłodzony" uniknął służenia w armii carskiej.
Zdobył tylko wykształcenie elementarne, ale posiadł naturalny zmysł praktyczny i potrafił go, co potem potwierdzał przez całe swoje życie, znakomicie wykorzystać. Jako mały chłopiec pilnował gęsi na gromadzkim pastwisku, później prosiaki a następnie bydło. A kiedy był trochę starszy, pasał nocą konie. Sytuację pogarszał jeszcze fakt, że trwała wówczas wojna.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku został powołany do wojska. Otrzymał przydział do 1 pułku piechoty Legionów.
Z wojennej tułaczki powrócił dopiero we wrześniu 1921 roku. Imał się różnych zajęć. Przez kilka miesięcy kopał torf na Pomorzu. Nie układało mu się tak dobrze. Powrócił więc w rodzinne strony. Niełatwo było znaleźć zatrudnienie, a ojcowizna nie mogła wyżywić tak licznej rodziny. W tym czasie umarła mu matka. Musiał więc szukać pracy.
Wyruszył do Przasnysza i tu zaczął uczyć się kowalstwa. Pewnego świątecznego dnia udał się na odpust św. Stanisława Kostki do pobliskiego Rostkowa. Wysłuchał tam pięknego kazania ojca z zakonu Pasjonistów. Właśnie owo kazanie - jak przyznał po wielu latach sam brat Zenon - zrodziło zamiar zostać zakonnikiem. Ta myśl coraz bardziej się umacniała. W między czasie podjął lepiej płatną pracę w Płocku, a potem w Warszawie. I właśnie tu, w stolicy, zapadła ostateczna decyzja wyboru na zawsze drogi życia w zakonie ojców franciszkanów.
W maju 1925 roku wyruszył z rodzinnej wsi do Grodna, skąd otrzymał pisemne pozwolenie zgłoszenia się do klasztoru.
Po przyjeździe do Grodna wstąpił do zakonu franciszkanów i przyjął imię Zenon - w czasie ceremonii obłóczyn.
Jako niewykształcony człowiek, nie przygotowany do żadnego zawodu, wykazywał niezwykłą zaradność, przedsiębiorczość, inicjatywę
i upór. Umiał robić wszystko. Był szewcem, krawcem, stolarzem, ślusarzem, budowniczym. Najbardziej wsławił się chyba jako budowniczy. Po dwóch latach pobytu w Grodnie, gdzie pracował przy maszynach drukarskich - i nie tylko - brat Zenon, wraz z innymi braćmi
i o. Maksymilianem Kolbe przenieśli się do Teresina k/ Warszawy. O. Maksymilian Kolbe był wychowawcą i przewodnikiem duchowym
br. Zenona. Na ziemi darowanej przez ks. J. Druckiego - Lubeckiego, br. Zenon energicznie budował klasztor i wydawnictwo - Niepokalanów.
O. M. Kolbe w pełni docenił operatywność naszego rodaka. Uczynił go między innymi kwestarzem. Z funkcji tej br. Zenon wywiązywał się wzorowo. Uzyskiwał wysokie rabaty u kupców, niejednokrotnie Żydów. Często też zdobywał liczne ofiary. Wszystko to czynił z myślą
o rozwoju Niepokalanowa i propagowaniu pisma "Rycerz Niepokalanej".
Z energią i entuzjazmem br. Zenon wznosił budynki i zagospodarowywał Niepokalanów. Jeszcze do dzisiaj zachowała się kaplica, a przed nią figurka Niepokalanej. Myśląc o poszerzeniu swego apostolstwa na inne kraje o. Maksymilian Kolbe zapytał br. Zenona: "Czy mogę liczyć na Ciebie? Czy jesteś gotów zostać męczennikiem?" Uzyskał odpowiedź: "Jeśli trzeba, to niech będzie".
W 1930r. O. Kolbe wraz z czterema braćmi wyruszył na Daleki Wschód. Po 3 - miesiącach, trudnej podróży misjonarze osiągnęli cel. Dwóch z nich osiedliło się w Szanghaju (Chiny), zaś trzej bracia: Zenon, Hilary i o. Maksymilian dotarli do Nagasaki. Było to 24.04.1930r. Od razu zabrali się do organizowania drukarni i wydawnictwa "Rycerza" w języku japońskim, którego wcale nie znali. Przed nimi piętrzyły się lata trudności, które udało się pokonać i już w miesiąc po przybyciu braci na wyspę ukazała się japońska wersja "Rycerze Niepokalanej"
w 10 - tysięcznym nakładzie. Kolportażem pisma trudnił się przede wszystkim brat Zenon. Najczęściej czynił to w tramwajach, pociągach
i podmiejskich osadach. Docierał również nawet do odległych znacznie wysp. Odbył bardzo wiele takich podróży.
Początkowo polscy misjonarze żyli w trudnych warunkach, wiodąc żywot na wpół żebraczy. Spali na słomianych matach rozłożonych
w pomieszczeniu drukarni, opalanej wilgotnym drewnem. Często ich jedynym pożywieniem były placki z mąki. Potrzebny był jakiś dom. Zaczęto rozglądać się za terenem na budowę. W tym poszukiwaniu celował brat Zenon.
W 1931 roku znaleziono wolny plac na peryferiach Nagasaki, na zboczu góry Hikosan. Była to parcela służąca miejscowej ludności jako cmentarz padłych zwierząt. Ale dzięki temu niewiele kosztowała. I w tym miejscu, 16 maja 1931 roku zaczęto budować japoński Niepokalanów - Mugenzai no Sano, czyli Ogród Niepokalanej. Z czasem zbudowano kościół, szkołę średnią i świetnie wyposażoną drukarnię. W okresie budowy drugiego Niepokalanowa w Japonii brat Zenon dał się poznać jako świetny budowniczy, wspaniały organizator i człowiek
o niewyczerpanej energii. Do niego należało nawiązanie kontaktów z japońskim środowiskiem i instytucjami.
W maju roku o. Kolbe, po założeniu seminarium franciszkańskiego dla Japończyków, opuścił wyspy i wyjechał do Polski. Brat Zenon, zaprawiony w trudach, nadal działał energicznie. Coraz bardziej zaczynał interesować się sytuacją ludzi biednych, potrzebujących materialnego wsparcia. Następne lata miały potwierdzić, że ten zawsze skromny i uśmiechnięty franciszkański cieśla był bardziej stworzony do niesienia pomocy jej potrzebującym, niż do kontenplacji.
Nadeszła wojna. Władze Japońskie zamknęły wydawnictwo, a większość misjonarzy musiała opuścić Nagasaki. Brat Zenon pozostał. Pilnował klasztoru, założył wypożyczalnię książek katolickich (zebrał 6 tysięcy tomów), wspomagał cierpiących. W Nagasaki przeszło mu też przeżyć wybuch bomby atomowej. Tak opisuje tę dramatyczną chwilę: "Ja byłem wtedy w stolarni. To było przed południem, piękna słoneczna pogoda. A tu nagle domy się przewracają, okna wylatują. Wybiegłem na dwór. Nad częścią miasta przelatywał oślepiający płomień. Jakaś nieznana siła wypchnęła ściany naszych budynków. Po chwili całe Nagasaki już płonęło". A jednak bratu Zenonowi dane było przeżyć ten straszliwy kataklizm. Nie uległy też zniszczeniu zabudowania klasztoru franciszkanów polskich. Miasto zmieniło się w cmentarzysko. Tysiące ludzi umarło na chorobę popromienną i z głodu, w szczególnie trudnej sytuacji znalazły się osierocone lub okaleczone dzieci.
Misjonarz z Kurpiowszczyzny wraz z innymi braćmi przystąpił natychmiast do udzielania pomocy rannym, umierającym, do organizowania leków i żywności. W tym trudnym czasie cały klasztor stał się szpitalem, domem dla sierot, przytułkiem.
Brat Zenon zakładał sierocińce, zakłady dla kalek, dla opuszczonych starców. Nawiązywał kontakty z kim się dało, aby nieść pomoc ofiarom wybuchu bomby atomowej. Jego aktywne apostolstwo stało się coraz bardziej zauważalne. I dlatego zakon mianował go "generalnym opiekunem dzieł miłosierdzia franciszkanów w Japonii". Od tej pory "zniknął" z klasztoru i rozpoczął wędrówkę po całym kraju.
Podróżował tam, gdzie widział najwięcej sierot, bezdomnych nędzarzy. Docierał aż do Tokio. I tu właśnie – w stolicy Japonii, założył tak zwane "miasto mrówek", w którym zamieszkało 350 rodzin ze slumsów. Znaleźli tutaj dach nad głową i pracę ludzie otaczani wzgardą
i pogardą przez najbliższe otoczenie. Polski zakonnik znajdował z nimi wspólny język. Był dla nich ojcem. Z myślą o nich zdobywał pieniądze od bogatszych. Ale na tym nie poprzestawał. W innych miastach też żyli nędzarze. I tam też budował osiedla podobne do tokijskiego "miasta mrówek". Powstały one w Nagasaki, Kobe, Osace, Nagoja, Zasebo, Kumamoto, Modzi, Fukuoko.
Brat Zenon nieustannie podróżował, coś załatwiał w urzędach, bankach, fabrykach, w wojsku. Zawsze się spieszył. Ciągle szedł z pomocą innym, choć sam często potrzebował opieki, bowiem dokuczały mu różne choroby (mimo fizycznej tężyzny bardzo cierpiał na przepuklinę
i często zdarzało się, że w czasie podróży mdlał z bólu). Nie umiał jednak chorować. Kiedyś wprawdzie zmuszony był położyć się do szpitala, ale trwało to krótko. Odzyskawszy nieco sił, zostawił na łóżku szpitalnym kartkę napisaną łamaną japońszczyzną: "Zeno nie ma czasu chorować".
Po wielu latach, gdy Japonia wydźwignęła się z wojennych ruin nie przestał organizować pomocy dla ludzi potrzebujących. Uważał, że biedni są wszędzie, nawet w społeczeństwie bogatych. Organizował pomoc dla Korei, Wietnamu, Indii, a nawet dla niektórych krajów Ameryki Łacińskiej. Kiedy pytano go, skąd czerpie siły i środki, zwykle odpowiadał "Ja modlę się do pana Boga i łaska przychodzi".
Brat Zenon przeżył w Japonii pół wieku. Tylko raz - w 1971 roku - odwiedził Polskę i strony rodzinne: Surowe, Myszyniec, Kadzidło.
Ostatnie lata życia spędził w jednym z tokijskich szpitali. Dożył chwili, kiedy Jan Paweł II, tuż po przybyciu do Tokio, w dniu 23 lutego 1981 roku odwiedził go w szpitalu. Niedługo potem, 24 kwietnia 1982 roku brat Zenon umarł.
Misjonarz z Surowego przez pół wieku żył i pracował w Japonii. Swoje zadania katolickiego zakonnika spełniał w kraju, w którym katolicy stanowią tylko nikły procent. A mimo to brat Zenon zdobył ogromny autorytet moralny i szacunek w całej Japonii.
Jego działalnością interesowała się rodzina cesarska. Już w 1947 roku, w Nagasaki złożył mu wizytę brat cesarz, książę Takomitsu, zaś dwa lata później sam cesarz Hirohito. Brat Zenon bywał gościem na dworze cesarskim. W 1969 roku rząd japoński odznaczył go jednym
z najwyższych odznaczeń państwowych "Orderem Świętego Skarbu", który przyznawano tylko zasłużonym Japończykom i wyjątkowo rzadko cudzoziemcom. Posiadał też wiele innych, równie wysokich odznaczeń japońskich, nie mówiąc już o dyplomach i wyróżnieniach. Bratu Zenonowi - mimo, że tego nie pochwalał - już za życia budowano pomniki. Jeden z nich został odsłonięty w 1978 roku u stóp góry Fudżi. Na pomniku wyryto napis; "Miłość bez granic brata Zeno". Nakręcono o nim pełnometrażowy film, pt. "Zeno - Niebo - Maryja", który wszedł na ekrany w 1977 roku. Uniwersytety wydały wiele opracowań na temat działalności charytatywnej polskiego misjonarza. Powstała też o nim monografia pt. "Brat Zeno nie ma czasu umrzeć". W sierpniu 1978 roku w radiu japońskim nadano przeszło dwugodzinną audycję
o polskim franciszkaninie.
Japończycy dali wiele świadectw szacunku i ogólny przywilej - bezpłatny bilet na wszystkie koleje i mógł się zatrzymywać w wielu hotelach
o każdej porze.
Nagrano też specjalną płytę, znaną w całej Japonii ze słowami pieśni:
Broda biała jak śnieg
Oczy błękitne jak morze
Niby Mikołaj Święty, ale ...
Szeleści białym habitem
Ten człowiek to:
Zeno, brat Zeno.
Dziś w Nagasaki, jutro w Tokio
Podróżuje jak ekspres
Odnajduje ubogich pod mostami
I w największych zaułkach.
Tymi słowami witano najczęściej polskiego zakonnika w sierocińcach, przytułkach, na dworcach, w szkołach - wszędzie tam, gdzie się pojawił.
Nasz rodak był niewątpliwie jednym z największych kwiatów polskich misjonarzy. Urodził się w zapadłej wsi na Kurpiowszczyźnie, a znała go cała Japonia. Przez wiele powojennych lat milczano o tej postaci.
Brat Zenon, pomimo długiego życia w obcym, odległym kraju, zawsze nosił w sercu Polskę i Kurpie. Widomym tego znakiem była biało - czerwona tarcza z napisem "Polska", noszona stale na lewej piersi. Często w rozmowach z dziennikarzami podkreślał z dumą swoją narodowość, powracał we wspomnieniach do rodzinnego kraju, do lat dzieciństwa i młodości. Często wspominał siostrę żyjącą w kraju, Surowe, Myszyniec, Kadzidło, warsztat ślusarski w Przasnyszu.
Wspomnienia o bracie Zenonie Żebrowskim
Opracowała Pani Krystyna Zyśk – nauczyciel historii Szkoły Podstawowej w Wykrocie – na podstawie artykułu dr S. Pajki w "Tygodniku Ostrołęckim" oraz innych publikacji na ten temat.
![]() |
![]() |
SZTANDAR SZKOŁY PODSTAWOWEJ | PATRON SZKOŁY W OCZACH UCZNIÓW |